Teksty 8 / 20

2007
Adam Michnik
Adam Michnik z okazji otrzymania nagrody Orła Karskiego
Jan Karski często płynął pod prąd. Wiedział, że trzeba płynąć do źródeł, bo z prądem płyną tylko śmieci - mówił Adam Michnik, dziękując za nagrodę Orła im. Karskiego

Pisał Czesław Miłosz: "I wiek ciemności jak zima przeminie/Gdy mocne soki drzewo ma pod korą. Uśmiech sofistów, jak w papieskim Rzymie, pióro wytrąci z rąk inkwizytorom".

To daje pewne podstawy do optymizmu.

Jan Karski - człowiek, którego miałem szczęście znać osobiście - to jeden z najwspanialszych ludzi, jakich miałem szczęście spotkać. Ale też, myślę sobie, jeden z najwspanialszych, najdzielniejszych, najbardziej prawych Polaków XX wieku.

A tę nagrodę, która mnie sytuuje w gronie ludzi doprawdy najwybitniejszych, traktuję tak, jak dwa lata temu traktowałem nagrodę, którą odbierał ksiądz Adam Boniecki w imieniu "Tygodnika Powszechnego" - jako nagrodę dla "Gazety Wyborczej" za jej stanowisko w sprawach dnia dzisiejszego i w sprawach pamięci. Ja jestem tylko, by tak rzec, logo "Gazety".

Karski był bohaterem Armii Krajowej, był pierwszym człowiekiem, który poinformował najwyższe władze Stanów Zjednoczonych o Holocauście. A miał tę wiedzę z pierwszej ręki, ponieważ trafił do obozu w Treblince i widział to wszystko na własne oczy.

Informował o tym osobiście prezesa Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych sędziego Frankfurtera, który po rozmowie z nim powiedział: - To, co ten młody Polak powiedział, jest niewiarygodne.

Zapytano go: - Jak to, twierdzi pan, że pan Karski kłamie?

- Nie, tego nie twierdzę, tylko mówię, że ja nie jestem w stanie w to uwierzyć.

Misja Karskiego stała się symbolem ludzi, którzy powiedzieli "nie" barbarzyńcom. Myślę, że z II wojny światowej Karski wyprowadził dwa wnioski. Pierwszy to wniosek wierności własnej pamięci. I to były jego świadectwa o polskim państwie podziemnym (napisał dwie książki na ten temat) i pamięci o Holocauście.

Drugi wniosek wyprowadził z klęski Polski. Jakby to podsumować - absolutyzm moralny wobec siebie i realizm polityczny, kiedy się myśli o losie wspólnoty.

Ten realizm polityczny najpełniej doszedł do głosu w innej jego książce "Wielkie mocarstwa wobec Polski 1919-45. Od Wersalu do Jałty". Jest to bardzo mądra, spokojna, racjonalna lekcja myślenia o polityce polskiej i o sprawie Polski w świecie. Jest to zasadnicza polemika z postawą: nie oddamy ani guzika. Postawą prężenia muskułów, których się de facto nie ma. Karski wyraźnie pisał, że to jest droga donikąd.

A więc: wobec siebie bardzo surowe kryteria etyczne, a wobec innych tolerancja i miłosierdzie.

I jeszcze jedno. Z Zagłady Karski wyprowadził wniosek, że w obrębie kultury europejskiej, kultury polskiej, stosunek do antysemityzmu jest miarą przyzwoitości ludzkiej.

Zanim poznałem Karskiego i zanim czytałem jego książki, relacje - czytałem wiele innych tekstów na ten temat. Niektóre utkwiły mi bardzo w pamięci - mianowicie tekst Marii Dąbrowskiej i Tadeusza Mazowieckiego. Jest teraz debata, co powinno być w lekturach szkolnych. Myślę, że Karski byłby ogromnie rad, gdyby te dwa teksty - Marii Dąbrowskiej "Doroczny wstyd" i Tadeusza Mazowieckiego "Antysemityzm ludzi łagodnych i dobrych" - znalazły się wśród lektur szkolnych. Dlatego że kultura polska z tą traumą musi sobie poradzić. Zresztą jest to problem większości narodów z naszej części Europy.

Profesor Karski był wolny od wszelkiej formy szowinizmu. Był wolny od germanofobii, chociaż był żołnierzem Armii Krajowej, która walczyła z niemiecką, hitlerowską III Rzeszą. Był wolny od rusofobii, chociaż - świadom dominacji Związku Sowieckiego nad Polską po 1945 r. - wybrał emigrację. Był wolny od ukrainofobii... Był w ogóle wolny od jakiejkolwiek ksenofobii.

Cechowała go zdolność do rozumienia innego, odwaga mówienia prawdy i nazywania rzeczy po imieniu. A też umiejętność wybaczania i przekraczania horyzontów własnej biografii, własnej krzywdy. Pełna aprobata dla różnorodności i całkowita niezgoda na demagogię, fanatyzm, na nietolerancję.

Dla mnie osobiście Jan Karski był - obok Miłosza, Nowaka-Jeziorańskiego i Giedroycia - wielkim autorytetem polskiej emigracji. Jest to dla mnie symbol tej najlepszej Polski. On czynił Polskę lepszą każdym swoim gestem, każdym swoim wystąpieniem.

To jest ta Polska chrześcijanina - Polska miłosierdzia, a nie inkwizycji. Demokraty, który ceni umiar i broni państwa przed chaosem. Żeby powiedzieć najkrócej: Jan Karski to dawnych Polaków duma i szlachetność.

Jest to dla mnie naprawdę wielkie wyróżnienie, które traktuję jako zobowiązanie dla "Gazety", dla mnie, żeby tym wartościom, które w spadku zostawił nam Jan Karski-Kozielewski, dochować wierności. Karski nie bał się - to dla mnie ogromnie ważne - nie bał się być w mniejszości. Często płynął pod prąd. Zacytuję Zbigniewa Herberta: wiedział, że trzeba płynąć do źródeł, czyli pod prąd, bo z prądem płyną tylko śmieci.

Dziękuję ci, Tadeuszu, dziękuję ci, Andrzeju, dziękuję kapitule za nagrodę. Dziękuję wszystkim tu obecnym moim przyjaciołom z "Gazety", z którymi razem na tę nagrodę pracowaliśmy. Co w takich chwilach się mówi na końcu? Kochani, sto razy dziękuję.

Przedruk za zgodą autora

Źródło: "Gazeta Wyborcza" 22.06.2007 r.