Mediateka

Materiały

Teksty 12 / 20

1991
Jerzy Korczak
Słowa po latach milczenia
wywiad Jerzego Korczaka z Janem Karskim

Jerzy Korczak: Panie Profesorze, ponad cztery lata temu udzielił Pan Tygodnikowi wywiadu na temat swej niezwykłej misji z jesieni 1942. Miał Pan przekazać w Londynie raport o tym, co dzieje się w okupowanym kraju - o masowym terrorze wobec Polaków i o "ostatecznym rozwiązaniu" kwestii żydowskiej. Proponował Pan w imieniu Polski Podziemnej rozmaite warianty odwetu na Niemcach, a przede wszystkim prosił o efektywną pomoc. Był to dramatyczny apel, na który świat pozostał głuchy. Pańska misja pozostała niespełniona. Pozwoli Pan, że w tym miejscu zacytuję piękne, lecz gorzkie zdanie z naszej korespondencji: "Historię piszą ci, co przeżyli - ku chwale i 'pokrzepieniu serc.' Ci, których ta historia pożarła, którzy byli jej ofiarami - milczą i nie wydają sądów."

Czy więc właśnie poczucie niesprawiedliwości i żalu do świata było powodem, że tak długo milczał Pan po wojnie, a zbrodnie wobec Żydów nazwał drugim grzechem pierworodnym, popełnionym przez ludzkość?

Jan Karski: Dam Panu dwa przykłady. Gdy Niemcy wdarli się do Francji w 1940 roku, rząd francuski, którego członkiem był de Gaulle, jako wiceminister spraw wojskowych, ogłosił publiczną deklarację, że Paryż nie będzie broniony. A Warszawa - przez siedemnaście dni broniła się samotnie. Potem od wschodu wchodzi Armia Czerwona. Warszawa broni się dalej. Skutek: ruiny, zniszczone miasto. Paryż przed wojną, przez stulecia był sercem Europy. I przeżył nie zniszczony. W całej wspaniałości istnieje dalej jako serce Europy. A Warszawa nie była przecież tylko własnością aktualnie żyjących w niej warszawiaków, ani Starzyńskiego czy Czumy. Warszawa była także własnością dziesięciu pokoleń, które ją budowały. Ale te pokolenia milczały. A przecież i one powinny decydować, czy poświęcić miasto, czy pozwolić by je zniszczyć. Trzeba uważać - rzeczywistość, kraj, który mamy, ma za sobą tysiąc lat historii, dziesiątki pokoleń go budowały. A więc ostrożnie, ostrożnie trzeba zawsze myśleć o narodzie. Nie było w Polsce Quislinga. Prawda. Ale kogo to obchodzi? Kogo obchodzi, że Węgry były satelitą hitlerowskim, a Rumunia walczyła u boku Hitlera, że Słowacja była w ogóle jego tworem? Kogóż to dziś obchodzi? Nie żądajmy za wiele od narodu. Naród jest biedny, znękany, płacił za wojnę, płaci teraz za reformy, jest w dużej mierze zdezorientowany. Nie wińmy się tak bardzo. Z tego co widziałem w czasie wojny, z tego co przeżyłem, wyciągam przede wszystkim taki wniosek: nic nie jest ważniejsze od tego, aby podnieść standard życia ludzi, żeby mieli więcej mieszkań, żeby mogli wychować i wykształcić dzieci, żeby się choć trochę podnieśli w górę, bo przecież jesteśmy na dole...

Jerzy Korczak: Czy do tych wniosków doszedł Pan Profesor teraz, po długich latach przemyśleń, czy też wcześniej?

Jan Karski: Nie, teraz, teraz. W czasie wojny byłem głupi, wtedy nie było czasu na refleksje. Oddawałem ojczyźnie wszystko, co było we mnie najlepszego. Refleksje przyszły teraz, gdy mam 77 lat.

Jerzy Korczak: Co sądzi Pan o wizycie Lecha Wałęsy w Izraelu, a zwłaszcza o jego słynnym już "prosimy o wybaczenie" (1), które wzbudziło w kraju tyle emocji, i o zarzutach, jakie pod adresem polskiego społeczeństwa wysunął premier Szamir?

Jan Karski: Było to bardzo mądre ze strony prezydenta Wałęsy, że zwrócił się do światowej społeczności żydowskiej. Kiedy był w Waszyngtonie, odwiedził The Holocaust Memorial Council. Ja tam też wtedy byłem. Przywódcy żydowscy przedstawili mnie Wałęsie. Wygłosił bardzo ładne przemówienie o konieczności współpracy polsko-żydowskiej, o tragedii Zagłady, której świat nie powinien zapomnieć... To jest bardzo mądre z jego strony. Pojechał do Izraela. Bardzo mądrze. To, że Izrael go zaprosił, to też duża mądrość, gest szlachetny... My wchodzimy teraz także w diasporę Mamy dwanaście milionów Polaków, którzy żyją poza granicami, czyli jedna trzecia narodu już jest w diasporze. Uczmy się od Żydów, z ich doświadczeń. Ale to można tylko robić, okazując dobrą wolę... Ja słyszałem, ludzie mi mówili, że Wałęsa nieostrożnie powiedział, że prosimy o wybaczenie. No, a co przebaczać? Nie spodziewa się Pan chyba, że ja siedzę w sumieniu prezydenta Wałęsy? Powiedział to, co uważał za stosowne.

Co do Szamira: on nie po raz pierwszy mówi rzeczy niesłuszne o Polakach. On kiedyś powiedział także, że każdy Polak wysysa z mlekiem matki antysemityzm. No, głupstwa. Jak tak można mówić. Begin też od czasu do czasu mówił podobne głupstwa, ale trzeba zrozumieć, że Żydzi wciąż żyją jakby z otwartą raną. Nie chcą, żeby ta rana się zagoiła. A ta rana, to wspomnienie Holocaustu. Żydzi wymagają, żądają, aby świat znał i uznał jedyność, wyjątkowość Holocaustu. Bo przecież czegoś podobnego w historii świata nie było. I w tym ja się z Żydami zgadzam. Holocaust nie był porównywalny z cierpieniami żadnego innego narodu. My Polacy cierpieliśmy, ponosiliśmy ogromne ofiary, ale przecież właściwie wszyscy Żydzi zginęli.

Powtarzam raz jeszcze: tragedia Żydów jest nieporównywalna, czegoś podobnego nie było w historii ludzkości. Jeżeli więc ktokolwiek powiada, że za mało o tym powiedzieliśmy, że cokolwiek ma sugerować, że straty Żydów są zaniżane, to ja zawsze będę podkreślał niepowtarzalność tej tragedii. Nie można mówić, że Żydzi ginęli i my Polacy także ginęliśmy. To jest nieprawda, bo to jest nieporównywalne. Natomiast ja staram się mówić do społeczności żydowskiej, podkreślam stale, przy każdej okazji, że mało który naród może tak wiele mówić o cierpieniu, co naród polski. Dobrze wiemy, co znaczą przegrane wojny, przegrane rewolucje i powstania, my ciągle przegrywamy, ciągle nas męczą, burzą nam miasta, burzą nam kościoły, trzymają naród w zacofaniu, my naprawdę wiemy, co to jest cierpienie. Ale my także musimy wiedzieć, że Holocaust jest nieporównywalny. O tym zapomnieć nie wolno. Ja cokolwiek będę robił, cokolwiek robię, staram się przyłożyć swoją cegiełkę, aby inni o tym nie zapomnieli.

Źródło: "Tygodnik Powszechny" nr 26/1991, 30.06.1991 r.