Mediateka

Materiały

Teksty 3 / 20

1944
Jan Karski
Rozmowa ze Szmulem Zygielbojmem
Zygielbojm już na mnie czekał. (...) Spojrzenie miał ostre i podejrzliwe. Trudno było wytrzymać jego wzrok.

Po pięciotygodniowym pobycie w Londynie, wypełnionym konferencjami, nadaniami i spotkaniami od rana do późnej nocy, otrzymałem wreszcie wiadomość, że chce się ze mną zobaczyć przywódca Bundu na emigracji i zarazem członek rządu, Szmul Zygielbojm. […]

Zygielbojm już na mnie czekał. Siedział za skromnym biurkiem, na zwykłym biurowym krześle. Sprawiał wrażenie zmęczonego. Był typem dość często spotykanym wśród przywódców żydowskich. Spojrzenie miał ostre i podejrzliwe. Trudno było wytrzymać jego wzrok. […] Miał wygląd typowego proletariusza, który się wybił do elity władzy. […] Pomyślałem, że w rozmowie z nim muszę bardzo starannie dobierać słowa, mówić zwięźle, dokładnie i bez żadnych ubarwień emocjonalnych.

 - Nazywam się Zygielbojm – rozpoczął. – Wie pan kim jestem i czym się tu zajmuję. Ja z kolei wiem, kim pan jest i z czym tu przybywa. Proszę mi opowiedzieć o Żydach. Chcę wiedzieć jak najwięcej o ich losie.

Zacząłem mówić. Wiedziałem już, że najlepsze wrażenie robi suche przekazywanie faktów. Unikałem więc własnej interpretacji. Starałem się jak najwierniej przekazać nie tylko powierzone mi instrukcje, ale także charakterystyczne zwroty czy sposoby argumentowania osób, od których miałem polecenia.

Zygielbojm słuchał uważnie. Wzrok utkwił gdzieś ponad moją głową. Nieruchomą, maskowatą twarz ożywiał tylko tik lewego policzka.

- Warunki życia w getcie warszawskim są straszne. Ludzie żyją w nędzy. Nie ma jedzenia, nie ma lekarstw. Giną masowo z głodu i chorób zakaźnych. Są mordowani przez Niemców. Prócz pojedynczych aktów zbrodni prowadzone są masowe deportacje do obozów, w tym najczęściej do Treblinki. Żydzi giną w nich masowo. Niedługo getto w Warszawie przestanie istnieć. Podobna sytuacja jest w całej Generalnej Guberni. Prośby i żądania, jakie przywiozłem od przywódców żydowskich w kraju, nie nadają się niestety do realizacji z przyczyn politycznych oraz ze wzglądów strategicznych i taktycznych. Rozmawiałem z Anglikami. Odpowiedzi są takie, jakich spodziewali się moi żydowscy rozmówcy w Warszawie: „Niemożliwe. Wykluczone. Absurd. Tego się nie da zrobić”.

- Panie kolego – przerwał mi nagle. – Ja się tu z panem spotykam nie po to, aby mi pan opowiadał, co się dzieje w Londynie i co myślą Anglicy. Ja to wiem bez pana pomocy. Ja chcę wiedzieć, co się dzieje tam. Chcę wiedzieć, czego oni od nas oczekują. Niech się pan tego trzyma.

Otrzymałem lekcję.

- Mówią, że macie dotrzeć do najważniejszych ludzi i instytucji w krajach alianckich. Macie się udać do najważniejszych urzędów, biur i kancelarii i… tam rozpocząć głodówkę. Macie odmawiać przyjmowania pokarmów i płynów, dopóki rządy alianckie nie podejmą decyzji w kwestii ratowania Żydów i nie ogłoszą programu ratowania. Macie umierać powolną śmiercią na oczach całego świata. Może to wstrząśnie ludzkimi sumieniami…

Zygielbojm zerwał się z krzesła. Zaczął szybko chodzić po pokoju.

- To niemożliwe! Zupełnie niewykonalne! Wie pan, co by się stało, gdyby Żygielbojm zaczął głodować? Posłaliby dwóch policjantów, aby go zabrali do szpitala. Czy pan myśli, że ktoś by tu pozwolił na taką demonstrację? Nonsens – krzyczał.